Dlaczego psychoterapeuta czasem mało mówi?

Osoby podejmujące psychoterapię czasem odczuwają dyskomfort, ponieważ terapeuta mówi mniej, niż by tego oczekiwały.  Czują się zakłopotane, bo nie wiedzą, jak postąpić, kiedy po wypowiedzianej sekwencji nie następuje natychmiastowa reakcja psychoterapeuty. Próbują znaleźć wytłumaczenie, dlaczego tak jest. Czy psychoterapeuta chce, abyśmy sami doszli do pewnych spraw? W toku terapii mogą pojawiać się również fantazje, że terapeuta wie coś, co może nam pomóc, ale nie chce podzielić się z nami, że jest skąpy. Albo co gorsza – niekompetentny. Zastanówmy się więc, czemu mogą służyć chwile, kiedy terapeuta milczy i nie podejmuje natychmiastowej reakcji?

Żeby poznać, bo każda historia jest inna

Choć psychoterapeuci przechodzą gruntowne szkolenie (trwające min. 4 lata) w zakresie rozpoznawania i rozumienia problematyki psychicznej, to pomoc konkretnej osobie wymaga indywidualnego rozeznania. W pełni poznając problemy, doświadczenia życiowe, uczucia danej osoby terapeuta może podjąć znaczącą pracę z pacjentem. Milcząc, lub niewiele komentując, psychoterapeuta daje czas pacjentowi, aby wypowiedział swoje myśli, uczucia, doświadczenia. Niezwykle ważne, oprócz faktów, jest poznanie tego, jak dane sytuacje odbiera konkretny człowiek – jak na niego wpływają, jak je interpretuje, jak przeżywa. Wykształcenie i wiedza psychologiczna psychoterapeuty są ważną bazą, ale niezwykle istotne jest poznanie historii konkretnego człowieka.

Żeby nie zagadywać ważnych spraw

W życiu codziennym mamy tendencję do „zagadywania” chwil niepokoju i napięcia. Czasem mówimy bardzo dużo, aby uciec od tego, co nas boli. Uciekamy w obawie przed cierpieniem. Rolą terapeuty jest zatrzymanie tego schematu po to, aby dotrzeć do tego, co naprawdę ważne, co staraliśmy się na co dzień „zagadać”. Aby rozwiązać problem, np. z bardzo krytycznym obrazem samego siebie, należy najpierw dotrzeć do jego źródeł.  Milczenie terapeuty daje nam szansę na zatrzymanie się na chwilę, refleksję, spojrzenie w głąb siebie i skonfrontowanie się np. z lękiem, smutkiem i żalem. Ta konfrontacja okazuje się nieraz bardzo trudna, kiedy przez lata uciekaliśmy przed tymi bolesnymi przeżyciami. Leczenie wymaga jednak konfrontacji również z tymi bolesnymi częściami nas samych. Czasem w gabinecie pacjenci próbują powtórzyć to, co znają na co dzień – zagadać smutek, złość, rozpacz, ból. Rozmawiać o wszystkim innym, tylko nie o tym, co zranione. I podświadomie takiego zachowania oczekują od terapeuty – aby mówił dużo, bo to pozwala odwrócić uwagę od bolesnych treści. Zadaniem psychoterapeuty nie jest jednak powtarzanie szkodliwych schematów działania (jakkolwiek przyniosłyby on chwilowa ulgę), ale  wdrażanie pacjenta do radzenia sobie również z tym, co bolesne. Psychoterapeuta powstrzymuje się więc od pocieszania i zagadywania tematu, aby dać szansę pacjentowi skonfrontowania się ze swoimi prawdziwymi uczuciami.

Żeby dojść do głębszego rozumienia problemów

Rozpoczynając psychoterapię pacjenci czasem wychodzą z założenia, że jeśli opowiedzą swój problem i historię swojego życia, wszystko stanie się jasne dla terapeuty. Dokonując diagnozy ich problemów, psychoterapeuta dokona całościowego rozeznania problemów. W pracy psychoterapeutycznej jednak początkowa diagnoza, choć niezwykle istotna, jest jedynie wstępnym obrazem sytuacji pacjenta. Pacjent przecież może cierpieć na konkretne zaburzenie osobowości i wynikające z niego charakterystyczne problemy życiowe. Ale to jak sam odbiera i przeżywa te trudności, i co w konkretnym przypadku będzie na nie antidotum – to już zupełnie inna sprawa. Diagnoza jest jedynie pomocną wskazówką, nie zawiera jednak w sobie sposobu naprawy. Zdarza się tak, że początkowy problem, z którym przychodzi pacjent (np. zaniżona samoocena) to jedyni e wierzchołek góry lodowej. Przy głębszym poznani okazuje się, że pacjent znajduje inne problemy, które są przyczyną jego cierpienia. Bez pozwolenia pacjentowi na swobodną wędrówkę w głąb siebie nie udałoby się do nich dotrzeć. Zajmując się więc natychmiast problemem niskiej samooceny stracilibyśmy szansę dotarcia do tego, co stanowi większy problem. Psychoterapeuta czasem więc powstrzymuje się od interwencji po to, aby dać szansę pacjentowi podążyć za pierwszymi myślami i wydobyć głębszy ich sens.

Żeby mówić, kiedy ma do powiedzenia coś wartościowego

Nie zawsze jest tak, że na każde wypowiedziane przez pacjenta słowa psychoterapeuta znajduje natychmiastową odpowiedź. Wielu terapeutów wychodzi z założenia, że ważniejsza jest jakość, niż ilość interwencji do pacjenta. To co mówi psychoterapeuta powinno wprowadzać nową jakość w sposób rozumienia swoich problemów przez pacjenta. Interwencje psychoterapeuty powinny być znaczące, stymulować leczenie i rozwój pacjenta. Psychoterapeuta może więc czekać  wypowiedzią, aż zbierze wystarczająco dużo materiały do przedstawienia pacjentowi jego spraw w nowym świetle.

Żeby dać szansę pacjentowi mówić, kiedy jest gotów

Zdarza się, że pacjenci potrzebują czasu, żeby zdobyć się na wypowiedzenia trudnych dla siebie spraw. Zadaniem psychoterapeuty jest spokojnie czekać, aż pacjent będzie gotów do rozmowy. Może wydać się, że cisza jest stratą czasu, ale zwykle tak nie jest. W ciszy może wiele się dziać. Pacjent ma czas na ułożenie myśli w swojej głowie, czas na kontakt z sobą, na sformułowanie swoich oczekiwań względem terapeuty. Czasem cisza jest też znakiem oporu. Pacjent nie chcąc omawiać danego tematu zaczyna na jego temat milczeć. Psychoterapeuta mógłby zmienić temat, ale to nie przybliżało by do rozwiązania problemu. Może więc wybrać zachowanie milczenia, w którym pacjent zdecyduje się albo omówić sprawę, ale powiedzieć, czemu teraz nie jest gotów na jej podjęcie.

Żeby nie powtarzać szkodliwych wzorców

Osoby podejmujące psychoterapię często mają za sobą krzywdzące doświadczenia z przeszłości, kiedy to osoby dla nich ważne nie szanowały ich potrzeb. Doświadczały narzucania woli, ignorowania odczuć i potrzeb, zmuszania do postępowania wbrew sobie. Czasem nieświadomie, przyzwyczajone do takiego schematu relacji z ważnymi osobami, próbują go odtworzyć w gabinecie psychoterapeutycznym. Pytają więc psychoterapeuty, jak powinni postąpić, co mają zrobić. Psychoterapeuta staje wtedy wobec dylematu: jeśli udzieli pacjentowi wskazówek, jak ma postąpić, zapewni mu chwilową ulgę, powtarzając jednak szkodliwe schematy z przeszłości, przez które pacjent stracił umiejętność rozeznawania własnych potrzeb i uczuć. Jeśli odmówi rady, pacjent poczuje się sfrustrowany, być może nawet odrzucony.  Powtarzanie szkodliwych wzorców jest czymś, czego w procesie psychoterapii staramy się unikać. Jeśli pacjent odczuje frustrację czy odrzucenie – o tym można rozmawiać, psychoterapeuta może wyjaśnić swoje intencje, jest materiał do pracy nad umiejętnością rozpoznawania swoich potrzeb i samodzielnego podejmowania decyzji.

Kiedy psychoterapeuta nie mówi tak dużo, jakbyśmy chcieli, albo nie wypowiada się wtedy, kiedy tego oczekujemy, możemy się czuć sfrustrowani. Zawsze jednak warto podjąć ten temat w trakcie sesji, a potem poddać refleksji swoje reakcje na milczenie psychoterapeuty. Może okazać się, ze jest to milczenie terapeutyczne.

 

Autor: Anna Wojciechowska

psycholog, psychoterapeuta